Już wkrótce katalog terapii dostępnych dla chorych na Stwardnienie Rozsiane może zwiększyć się o kolejne substancje. Do Ministra Zdrowia trafiły wnioski o poszerzenie listy przypadków, w których można stosować leki wykorzystywane w innowacyjnych terapiach.
Rozpoczęcie każdej terapii w ramach programów lekowych zależy m.in. od częstości występowania rzutów i postępowania stopnia niepełnosprawności. W obecnym kształcie jest to korzystne dla pacjentów u których choroba nie postępuje szybko, a rokowania są dobre. Niestety ci z ciężą lub szybciej postępującą postacią mają dramatycznie mniejszy wybór i jest to dla nich krzywdzące. Rozszerzenie wachlarza tzw. drugiej linii leczenia o innowacyjne terapie pozwoli utrzymać sprawność nawet tym pacjentom z bardziej agresywną postacią SM. Stąd też należałoby zadbać o to, żeby katalog dostępnych leków był jak największy, a decyzja o doborze terapii należała do lekarza i pacjenta.
To właśnie o jak najszerszy dostęp do takich terapii zgodnie apelują od lat lekarze i organizacje pacjentów. W Polsce mamy możliwość korzystania z najnowocześniejszych rozwiązań w leczeniu SM, ograniczone są jednak kryteria refundowania ich z budżetu NFZ. W kolejce do refundacji czekają kolejne leki, które mogłyby objąć również tych pacjentów, których przebieg choroby jest bardziej agresywny. Jeden z leków (okrelizumab) mógłby być stosowany w postaci pierwotnie postępującej, w której pacjenci nie mają żadnej terapii. Inny (alemtuzumab) jest już refundowany w I linii, ale należałoby pomyśleć czy nie warto było, aby trafił też do II linii leczenia. W przypadku alemtuzumabu jego rozszerzenie mogłoby przynieść poprawę jakości życia wielu pacjentów. Duże badanie (CARE – MSII) oraz długoletnie obserwacje z zastosowaniem tego leku pokazały, że efekt terapeutyczny po niepowodzeniu terapii pierwszego rzutu utrzymuje się u większości osób nawet do 7 lat. Na włączenie czeka też inny lek (kladrybina). To kolejna możliwość poszerzenia oferty dla chorych, ale też dla lekarzy. Trzeba podkreślić, że jeśli lekarz będzie miał szersze możliwości wyboru, łatwiej dobierze pacjentowi odpowiednią terapię.
W myśleniu o kosztach leczenia często panuje przekonanie, że wynikają one głównie z ceny leku. W rzeczywistości wpływa na to wiele czynników, takich jak zaangażowane personelu medycznego czy koszty pobytu chorego w szpitalu. Należy pamiętać również o kosztach społecznych choroby. Co się na nie składa? Każdy dzień, w którym choroba nie pozwala wykonywać pacjentowi zawodu to dodatkowe obciążenie dla systemu ubezpieczeń społecznych. Jeżeli stosowane leczenie nie przynosi zakładanych efektów, może zwiększyć się stopień niepełnosprawności chorego, którzy częściej będzie musiał korzystać z systemu opieki zdrowotnej. Koszty odczuwają też sami pacjenci – dla wielu z nich konieczność regularnego odwiedzania szpitala to dodatkowe wydatki np. na opiekę dla dziecka, czy przejazd do oddalonego od miejsca zamieszkania szpitala. Tak na prawdę budżet państwa odczuwa skutki zarówno leczenia jak i nie leczenia. Myślę nawet, że są one porównywalne, jeśli nie większe w przypadku nie leczenia. Dlatego wydaje się oczywiste, że bardzie opłaca się leczyć. Poza tym, w przypadku leczenia, państwo spełnia swój konstytucyjny obowiązek wobec obywatela – zapewnia mu godność i poczucie bezpieczeństwa. A to jest przecież najważniejsze zadanie państwa.
Najnowsze komentarze