41 368 24 80 kontakt@smkielce.pl

Wielu z nas chorych na stwardnienie rozsiane, dzięki wcześnie postawionej diagnozie i wprowadzeniu odpowiedniego leczenia jest czynna zawodowo. Pracodawca nawet nie orientuje się, że jego pracownik to esemowiec. No i dobrze. Wiedza ta do niczego dobrego nie byłaby mu potrzebna, a my bez lęku możemy spełniać swoje ambicje zawodowe. Musimy to robić racjonalnie, by nasz zagrożony system układu nerwowego nie zrobił nam psikusa. Ważny jest dłuższy wypoczynek który gwarantuje nam urlop. Kwestia wypoczynku jest coraz istotniejsza. Każdego z nas, chorych, organizm inaczej reaguje w kolejnych porach roku. Dlatego należy bardzo rozważnie zaplanować termin i formę urlopu. Decyduje on bowiem o naszej kondycji przez cały rok. Utarło się tak, że z reguły dzielimy go na dwie części. Lato spędzamy nad morzem, a w zimę chętnie jeździmy w góry. Patrząc przez pryzmat naszej choroby, czy urlop w lecie to najwłaściwsze rozwiązanie? Zdaniem lekarzy niekoniecznie. Wydawałoby się, że wspaniała letnia pogoda to błogosławieństwo dla naszego organizmu. Tak, jeżeli nie będziemy się bezmyślnie wylegiwać na słońcu, które u każdego z nas powoduje osłabienie. Jeżeli korzystamy z pobytu na słońcu racjonalnie, to wzbogacamy naszą odporność w witaminę D, która jest szalenie ważna dla naszego zdrowia. Czujemy się świetnie, mamy chęć do życia i pracy. Wieczorami długo jest jasno. Jesteśmy aktywni, mamy więc czas na rozrywki na świeżym powietrzu. Dla wielu z nas, jak wcześniej wspomniałem – wysoka temperatura nie jest sprzymierzeńcem. Dla takich osób urlop o wiele bardziej przyda się późną jesienią lub wczesną wiosną. Brak słońca, kiepska pogoda i niekorzystny „biomed” sprawiają, że trudno nam jest rano wstać i iść do pracy. I właśnie to wymarzona pora, by wyrwać się z codziennego kieratu i po prostu poleniuchować. Ale jeśli by tak obiektywnie podejść do terminów urlopów, to bierzemy go wtedy, kiedy odczuwamy największe zmęczenie. Najważniejsze, by ten czas wolny od obowiązków zawodowych właściwie zorganizować. Niech to będzie na miarę naszych możliwości i upodobań aktywnie spędzony czas. Długie spacery, wycieczki rowerowe, zwiedzanie ciekawych miejsc. Każda zmiana dotychczasowego trybu życia i otoczenia może mieć zbawienny wpływ na naszą psychikę i organizm. Należy zadbać o drobne przyjemności (np.: późniejsze wstawanie lub celebrowanie posiłków na co zwykle w ciągu roku nie mamy czasu), ale i o umiarkowaną aktywność fizyczną na świeżym powietrzu. Choćby tygodniowy urlop w marcu lub listopadzie naprawdę może zdziałać cuda. Z mojego punktu widzenia, warto zaplanować przerwy urlopowe na cały rok. Wiemy, że nasze obowiązku rodzinne mają na te plany duży wpływ (np. dzieci w wieku przedszkolnym lub szkolnym), niemniej należy kierować się przede wszystkim własnym interesem. Musimy zastanowić się kiedy najgorzej funkcjonujemy. Wielu z nas bardzo źle się czuje na przedwiośniu. Zmęczenie długą zimą i brakiem światła dziennego, przygnębienie krótkimi zimowymi dniami i niskimi temperaturami, inni z nas nie znoszą upałów. Urlop najlepiej brać właśnie w takim momencie , by przez zmianę trybu życia złagodzić zmęczenie, złe samopoczucie i nabrać sił oraz chęci na kolejne miesiące. Przy planowaniu urlopu warto też ustalić jego długość. Kodeks pracy wymaga tego, aby przynajmniej raz w roku urlop wynosił dwa tygodnie. Pozostała część urlopu mądrze rozplanowana, z wykorzystaniem przerw świątecznych, może być przedłużeniem ustawowych dni wolnych od pracy. Warto czasem poczuć się „panem życia” i przy pomocy biur podróży, pensjonatów, a czasem weekendowych wyjazdów zmienić monotonnie codziennego życia, by zrelaksowanym powrócić do pracy. W naszej chorobie, dla wielu z nas jest ona nie tylko źródłem chęci do życia i poprawą naszej codziennej egzystencji, ale przede wszystkim jest rehabilitacją fizyczną jak i psychiczną. A o to nam chodzi. Niech choroba jak najdłużej nie wpływa na jakość naszego życia.